jak Wasz weekend? Mam nadzieję, że spędziliście go miło i inspirująco. U mnie niestety było dość sennie i melancholijnie. Jedyne aktywności, na które udało mi się zebrać siły, to przeczytanie pewnej książki (nie powiem jakiej, bo to słodki sekret - notka niebawem) oraz podjęcie decyzji, że czas napisać dla Was kilka słów na temat,na który właściwie już od dość dawna chciałam podyskutować. Zawsze odkładałam ten zamiar, bo w moim odczuciu taka notka wiąże się z pewnymi kontrowersjami i emocjami jak z jednej, tak i z drugiej strony. Oto jednak nadszedł ten uroczysty wieczór, zasiadłam i piszę - dzisiaj będzie o czytnikach.
Moja historia
Sprawa się nieco skomplikowała, gdy poszłam na studia filologiczne. Potrzebowałam całego mnóstwa książek. To na zajęcia, to do pracy rocznej, to na egzamin, a tamte na zaliczenia. Przez moje ręce przewijała się ogromna ilość woluminów. Nawet nie liczyłam, ile dokładnie zwracam przy bibliotecznym kontuarze, a ile wynoszę do domu. Waga torby rosła, ból pleców nie malał, a kary w bibliotece imały się mojego konta jak szalone. Wtedy pierwszy raz pomyślałam, że fajnie byłoby mieć taki sprzęt.
Na swoje tegoroczne urodziny dostałam czytnik. Uroczy czarny Kindle zamieszkał w czerwonym kubraczku i odtąd podróżuje ze mną po prostu wszędzie. Wyjmuję go tylko po to, by doładować go nową ilością książek i podkarmić prądem. Sprawdza się świetnie.
Dwie grupy
W moim odczuciu czytelnicy dzielą się na dwie grupy. Ci tradycyjni i ci czytnikowi. Nie byłoby w tym absolutnie niczego złego, gdyby nie pewnego rodzaju rywalizacja jednych z drugimi. Na forach internetowych, w rozmowach prywatnych, na uczelni czy w pociągu, czytałam i słuchałam mnóstwa różnych wypowiedzi na temat czytników, ich plusów i minusów. Ze smutkiem zauważyłam, że powstanie tej nowinki technicznej podzieliło fanów czytelnictwa, którzy odczuwają chęć udowadniania sobie, że oni kochają książki bardziej. Brzmi dziwnie, prawda?
Mam wrażenie, że często w sporze tradycjonalistów i czytnikowców wcale nie chodzi o to, która forma czytania jest wygodniejsza, a o wzajemne przekonywanie siebie, że czytając tradycyjne książki kocha się je bardziej i czytając na czytnikach jest się rozsądnym człowiekiem, a nie bibliofilem.
Nie trzeba lubić czytników, oczywiście. Należy jednak wziąć pod uwagę, że ludzie posiadający czytniki również kochają książki i podchodzą do nich z szacunkiem. Czytnik w ręce nie oznacza od razu, że macie do czynienia z barbarzyńcą! I w drugą stronę - jeśli ktoś nie lubi i nie chce mieć czytnika, nie postrzegajmy go od razu jako bibliofila i fanatyka stron, a nie treści.
Jak wygląda prawda?
Uwielbiam książki. Uwielbiam to, jak wyglądają, jak trzyma się je w dłoni, jak pachną i jak miło przewraca się strony w świetle leniwego niedzielnego popołudnia. Owszem, te uczucia nie są mi obce. A jednak czytnik mam i z niego korzystam. Jedno drugiego absolutnie nie wyklucza - nie przestałam książek kupować, wręcz przeciwnie. Nabywam obfite ilości nowych egzemplarzy i cieszę się nimi kiedy tylko mogę. Zmieniło się jedynie to, że książek nie wypożyczam. Nie latam już z wywieszonym językiem do bibliotek i nie wychodzę z nich z wielką torbą, która łamie mi kręgosłup. To jedna rzecz.
Druga jest taka, że istnieją książki zwyczajnie zbyt grube, by wozić je w torbie i nosić wszędzie, gdzie oczy poniosą. Dużo wygodniej jest taką grubaśną pozycję czytać w domu w formie tradycyjnej, a poza domem na czytniku.
Oczywiście wciąż uwielbiam czytać książki tradycyjne i czytam ich sporo, ale nie mogę powiedzieć, by czytnik był niewygodny i niesprawny. Oczy naprawdę się nie męczą, urządzenie jest niewielkie, trzymam je jedną dłonią; jest lekkie, mieści się do każdej mojej torebki. Mój Kundel może pomieścić ponad tysiąc pozycji, co jest ogromnym plusem właśnie na studiach, kiedy pracujecie na wielu różnych książkach i potrzebujecie mieć je wszystkie pod ręką.
A co wy sądzicie o czytnikach e-booków? Macie? Lubicie? Chcielibyście mieć? A może nie lubicie i uważacie, że są zbędne? Piszcie koniecznie, chętnie podyskutuję.
Pozdrawiam Was znad kubka parującej herbaty miętowej!
O, mój kot mówi Wam soczyste "cześć" :)