piątek, 28 marca 2014

Ocean na końcu drogi.

Dobry wieczór,
mamy piątek i niektórzy radośnie szykują się na cotygodniową imprezę, a znowu inni zaszyli się na cały dzień z książką (no dobra, z czytnikiem) pod kocem. Akurat tak się składa, że jestem w gronie drugich niektórych i to buduje nam cudowną okazję do zrecenzowania dla Was kolejnej, a po powrocie pierwszej, książki!

Czy oczko wodne może być oceanem? Pewnie że może. Musisz mieć tylko wiadro fantazji i mniej więcej dziesięć lat. 
Główny bohater Oceanu ma już lat nieco więcej, ale traf chce, że poznajemy go, kiedy dokonuje retrospekcji i mamy okazję zobaczyć go jako siedmioletniego chłopca.
Właściwa akcja książki rozpoczyna się właśnie tuż po siódmych urodzinach bohatera. Wydaje się, że nie jest to przypadek. Dziecko w tym wieku dorasta; z zupełnie małego, niesamodzielnego szkraba zmienia się w nieco już poważniejszego i samodzielniejszego małego-dorosłego.
Chłopiec, którego poznajemy, jest zamknięty w sobie, nie ma przyjaciół, nie radzi sobie w szkolnej społeczności. Szczęście w świecie realnym zastępują mu książki i fikcja, która staje się jego domem, jego ostoją spokoju.
Rodzina głównego bohatera boryka się z problemami finansowymi, dlatego, by zarobić parę groszy, wynajmuje pokój na poddaszu swojego domu. Nowy lokator jest człowiekiem nieszczęśliwym i,  krótko po wprowadzeniu się do rodziny,  popełnia samobójstwo, które budzi uśpione prastare moce.
Po stronie dobra, oprócz naszego głównego bohatera, stają trzy przedziwne kobiety, które zdają się być wszystkim i niczym jednocześnie. To właściwie one grają pierwsze skrzypce w powieści: pełnią rolę opiekunek, mędrczyń, czarownic, zielarek, królowych swojego małego świata. Nie wiemy, kim są. Chłopiec zaprzyjaźnia się z jedną z nich, najmłodszą, Lettie.
Okazuje się, że śmierć lokatora obudziła i przywołała potwora. Potwór przybiera ludzką postać i zamieszkuje w domu chłopca jako jego niańka. Okrutny stwór, który ma moc manipulowania ludźmi, bardzo szybko zmienia życie dziecka w koszmar.
Fabuła na pierwszy rzut oka może wydawać się dość odstręczająca. Ja osobiście nie jestem fanką powieści, których głównym bohaterem jest dziecko (w Oceanie mamy narrację pierwszoosobową- widzimy wszystko oczami chłopca). Mimo to skusiłam się na przeczytanie tej pozycji, połknęłam ją w kilka godzin i muszę powiedzieć, że był to całkiem inspirujący, na pewno nie zmarnotrawiony, czas.
Ocean to baśniowa, bardzo oniryczna powieść. Mamy tutaj dużą dawkę absurdu, która dla Gaimana jest dość typowa. Atmosfera powieści jest mroczna, mamy tutaj sporo elementów fantastycznych, jednak mimo wszystko dość dziecięcych. Ta dziecięcość dla jednych będzie plusem, dla innych minusem, ale na pewno jest cechą, którą należy zauważyć i przypisać stylowi pisania autora.
Warto wyróżnić tutaj fakt, że Gaimanowi udało się świetnie skonstruować postacie. Mowa tu oczywiście o trzech tajemniczych wiedźmach. Każda ma inny charakter, każda ma własny język i sposób działania. Nic nie jest zlane i ujednolicone. 
 Autor bardzo ciekawie zbudował konstrukcję powieści: dorosły mężczyzna po przejściach cofa się do szczenięcych lat, ogląda wydarzenia z przeszłości, po czym wraca do teraźniejszości jakby znowu będąc dzieckiem (jedną z ciekawszych tez, która pada w książce jest ta o tym, że dorośli nie istnieją tak naprawdę, a każdy wewnątrz jest niepewnym i bojaźliwym dzieckiem).
Podobało mi się również, że Gaiman najwierniejszym przyjacielem człowieka uczynił kota. Coś zupełnie innego, a jakże cieszącego serce kociary.

O czym jest Ocean?
Dla mnie to historia o dorastaniu, o mityzacji dzieciństwa, o okraszaniu trudnych wydarzeń usprawiedliwiającą magią. Kiedy czytać tę książkę, pozostawiając nieco w tyle magię i fantastykę, widzimy tutaj trzon trudnych i traumatycznych wydarzeń, które dziecko nieświadomie doprawia i modeluje tak, by zrobiła mu jak najmniejszą krzywdę.
Mimo że nie jestem największą fanką Gaimana i jego fantastyki, to uważam, że ta książka jest warta polecenia. Właśnie ze względu na to drugie, trochę nieoczywiste dno.
Czytaliście tę książkę? A może coś innego autorstwa Gaimana? Podzielcie się wrażeniami w komentarzach, ślicznie proszę! 




Dziękuję za uwagę! Inspirująca piosenka na dziś: 






piątek, 21 marca 2014

wiosenne hej hej.

Cześć dzieciaki.
Dawno mnie nie było, zapadłam bowiem w ciężki sen zimowy i ani myślałam się wybudzić.
Nadchodzi jednak wiosna, pora zieleni i słoneczka, zatem postanowiłam odżyć i ponaprawiać parę zaniedbanych przez siebie rzeczy. Między innymi tego bloga.
Dużo się u mnie zmieniło, odkąd napisałam swoją ostatnią notkę dla Was. Nie będę zanudzać i smęcić, ale za to pochwalę się, że dwa miesiące temu rzuciłam palenie. Świadomość, że pozbyłam się okrutnie męczącego nałogu, napawa mnie optymizmem i radością. Bo może i nie tylko to się uda? ;)

Tymczasem wróćmy do bloga. Chcę go wznowić, odświeżyć. Chcę znów tutaj pisać, znów opowiadać o swoich przemyśleniach na temat przeróżnych książek.
Możecie się jak najbardziej spodziewać niebawem nowej, merytorycznej już, notki o jakiejś książce. Zapewniam, że tym razem nie odpuszczę. ;)

Jak już mówiłam, jestem totalnie naładowana pozytywną energią i radością, dlatego na początek pokażę Wam kilka zdjęć, jakie ostatnio zrobiłam. Niech to będzie jako takie lekkie wprowadzenie i mrugnięcie oczkiem do tych, którzy tu zajrzą.



Tupilanki! Moje ulubione kwiaty, mój ulubiony kolor, moje ulubione książki... czego chcieć więcej?






Część mojego dzisiejszego śniadania :)) na sam widok chce się żyć ;))







I na wykładach bywam zaczytana. Ta książka pewnie niedługo się tutaj pojawi...







Cudowny jabłecznik z lodami i kawa w mojej ulubionej poznańskiej kawiarni. Mała przyjemność, a bardzo cieszy.





I oto one!
 Mam nadzieję, że u Was również dobrze i że niebawem spotkamy się w kolejnej notce.

Wiosenne uściski,
FabulaRasa.