piątek, 11 kwietnia 2014

I cried over it- Złodziejka książek.

Dobry wieczór!
Jak Wam mijają kwietniowe dni? Mnie świetnie- zajmuję się głównie niepisaniem pracy licencjackiej. O, teraz na przykład siedzę i nie piszę. W ogóle cały dzisiejszy i wczorajszy dzień spędziłam na naprawdę porządnym niepisaniu.
Tak na poważnie, to miałam świetny tydzień. Byłam w kinie na Sierpniu w hrabstwie Osage, jadłam świetną pizzę i kebab w małej budce huczącej turecką muzyką, zajadałam się ręcznie robionymi poznańskimi karmelkami, a ponad wszystko dorobiłam się trzech nowych książek. Dwie z nich upolowałam sama, natomiast tę trzecią otrzymałam od kogoś wyjątkowego z okazji niespodziankowego świętowania półrocznicy. Właśnie o tej trzeciej dziś będziemy pisać (w zasadzie ja pisać, Wy czytać), ponieważ właśnie dzisiaj ją kończyłam, siedząc w moim czytelniczym fotelu i...zalewając się łzami.
Zapraszam.




O książce wiele nie trzeba mówić, jest o niej teraz bardzo głośno- niedawno ją zekranizowali, stała się popularna i niewątpliwie kochana. Ma bardzo wysokie noty na wszelkich goodreadsach i ogólnie można powiedzieć, że mówi się o niej dość sporo.
Myślę, że to był jeden z czynników, który sprawił, że byłam nieco sceptyczna. Tak, tak. możecie powiedzieć, że wychodzi ze mnie hipsterska żyłka, ale niestety doświadczenie uczy, że nierzadko mocno rozpopularyzowane jest to, co niezbyt wartościowe.
Innym czynnikiem była tematyka. Gdzieś, nie pamiętam gdzie, przeczytałam niespecjalnie ciekawą recenzję, z której wynikało, że będzie to kolejna dość martyrologiczna powieść, w której łzy potoczą się po mej twarzy, ale nie ze wzruszenia, a z nudy. Do teraz zastanawiam się, czy osoba pisząca tamtą recenzję w ogóle czytała Złodziejkę. 






Tytułowa Złodziejka to kilkuletnia dziewczynka, która zostaje oddana rodzinie zastępczej, bo jej mama nie ma pieniędzy, by utrzymać ją i jej brata. Zostaje oddana sama, gdyż jej brat nie przeżywa podróży pociągiem i umiera na oczach Liesel.
Dziecko zostaje zatem odebrane matce, widzi śmierć swojego brata, trafia do zupełnie obcych ludzi, do których ma od teraz zwracać się per mamo i papo. Na pewno nie jest to sytuacja, którą nazwalibyśmy odpowiednią dla rozwoju i poczucia bezpieczeństwa dziecka.
Nie pomaga również fakt, że Liesel jest Niemką i wychowuje się w Niemczech, a akurat mamy ten feralny historyczny moment, w którym rozpoczyna i toczy się wojna. Dziewczynka zatem dorasta w nazistowskich Niemczech, uczy się wołać Hail Hitler i zostaje zapisana do Hitlerjugend.
Kiedy tak zarysowuję ogólną sytuację, wydaje się, że powieść będzie niesamowicie przygnębiająca i ponura. Nic bardziej mylnego. Złodziejka książek to piękna, smutna ale i radosna książka.
Cudowna opowieść o właściwie wszystkim... miłości, przyjaźni, pasji, poświęceniu, honorze. Przede wszystkim jednak jest to wręcz fenomenalna książka o umieraniu, o stratach, które każdy w życiu ponosi. Sądzę, że mogłaby działać w wielu przypadkach terapeutycznie i wspierać pracę, jaką trzeba wykonać, podnosząc się po śmierci kogoś bliskiego.
 
Zusak zdecydował się na naprawdę masę odejść od zwyczajowych rozwiązań i schematów. Narratorem jest śmierć, pobyt w rodzinie zastępczej nie wiąże się z brakiem miłości i poczucia zakotwiczenia, a Niemiec nie musi być nazistą. To chyba jedna z poważniejszych robótek, jakich wykonania podejmuje się ta książka. Czytelnik musi przegryźć w sobie to, że Niemiec nie musiał był nazistą i hitlerowcem. Nie musiał nienawidzić Żydów i zaciekle popierać działania dyktatora.
Wielkie brawa dla Zusaka za postać głównej bohaterki- za jej waleczność, samodzielność, odwagę i pasję do słowa pisanego. Brawa za papę, ciepłego i cudownego człowieka, który uczy swoją córkę honoru i miłości do gry na akordeonie. Owacje na stojąco za postać burmistrzowej, jej historię i jej bibliotekę.
Mogę tak bez końca pisać, co mnie zachwyciło i co sprawiło, że w książce się zakochałam i podarowałam jej pięć gwiazdek na goodreadsie. W moim mniemaniu ta powieść nie tylko zapada w pamięć, ale także żyje w sercu tego, kto ją przeczyta. Wiem, że dla mnie ta książka na zawsze pozostanie pozycją wyjątkową, do której na pewno będę wracać.
 Dawno tak nie płakałam przy czytaniu.



Czytaliście? Przeczytacie? Piszcie!






8 komentarzy:

  1. Jak mogę być obojętna na wszystkie pochlebne recenzje "Złodziejki..."? Nie mogę! Książkę mam w planach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam i mi za to wstyd i posypuję głowę popiołem i obiecuję poprawę! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedna z najpiękniejszych książek jakie w życiu czytałam. Zwykle też podchodzę do takich reklamowanych książek sceptycznie, ale akurat tę czytałam jeszcze przed ekranizacją, kiedy nie było o niej tak głośno. Będę polecać zawsze i wszystkim :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest mi wstyd, bo książka jest ciągle przede mną... Szkoda mi strasznie, bo dużo już dobrych opinii o niej słyszałam, ale niestety - ciągle jest coś lepszego do przeczytania...

    Zapraszam do mnie na: http://kulturka-maialis.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam, ale tak dawno temu (jakieś sześć lat), że kompletnie nie pamiętam, jakie emocje we mnie wzbudziła. No cóż... byłam wtedy jeszcze chyba przed liceum i pewnie nie potrafiłam docenić tejże pozycji, choć od zawsze lubowałam się w podobnej tematyce. Dlatego też "Złodziejka" jest na mojej wakacyjnej liście - choć najpierw chciałabym się rozprawić z "Draculą", "Mnichem", "Człowiekiem śmiechu" i "Oceanem".

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciałabym bardzo przeczytać ale mam bardzo długą listę książek :) Ale jestem dobrej myśli. Jeżeli już to w filmowej okładce ponieważ widziałam film i bardzo mnie urzekł :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaka klimatyczna, niesamowita okładka... ta filmowa jest w porównaniu do niej zupełnie nijaka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och, tak, jest niesamowita. właśnie tę okładkę sobie wymarzyłam :)

      Usuń

www.przekartkuj.blogspot.com