niedziela, 13 lipca 2014

Bestialskie urządzenie i ci okropni bibliofile

Dobry wieczór,

jak Wasz weekend? Mam nadzieję, że spędziliście go miło i inspirująco. U mnie niestety było dość sennie i melancholijnie. Jedyne aktywności, na które udało mi się zebrać siły, to przeczytanie pewnej książki (nie powiem jakiej, bo to słodki sekret - notka niebawem) oraz podjęcie decyzji, że czas napisać dla Was kilka słów na temat,na który właściwie już od dość dawna chciałam podyskutować. Zawsze odkładałam ten zamiar, bo w moim odczuciu taka notka wiąże się z pewnymi kontrowersjami i emocjami jak z jednej, tak i z drugiej strony. Oto jednak nadszedł ten uroczysty wieczór, zasiadłam i piszę - dzisiaj będzie o czytnikach.






Moja historia

Kiedy pierwszy raz usłyszałam o czytnikach, nie byłam zachwycona. Pojawiły się oczywiste wątpliwości: czy to w ogóle jest wygodne? czy naprawdę oczy się nie męczą? czy sam proces czytania jest równie przyjemny jak w przypadku wertowania tradycyjnej książki? Ceny ebooków wcale nie powalały (i umówmy się, wciąż nie powalają) na kolana, zatem argumentu o oszczędności nie brałam pod uwagę. Ostatecznie stwierdziłam, że żadnego czytnika nie potrzebuję i, wręcz, nie chcę.
Sprawa się nieco skomplikowała, gdy poszłam na studia filologiczne. Potrzebowałam całego mnóstwa książek. To na zajęcia, to do pracy rocznej, to na egzamin, a tamte na zaliczenia. Przez moje ręce przewijała się ogromna ilość woluminów. Nawet nie liczyłam, ile dokładnie zwracam przy bibliotecznym kontuarze, a ile wynoszę do domu. Waga torby rosła, ból pleców nie malał, a kary w bibliotece imały się mojego konta jak szalone. Wtedy pierwszy raz pomyślałam, że fajnie byłoby mieć taki sprzęt.
Na swoje tegoroczne urodziny dostałam czytnik. Uroczy czarny Kindle zamieszkał w czerwonym kubraczku i odtąd podróżuje ze mną po prostu wszędzie. Wyjmuję go tylko po to, by doładować go nową ilością książek i podkarmić prądem. Sprawdza się świetnie.

 Dwie grupy

W moim odczuciu czytelnicy dzielą się na dwie grupy. Ci tradycyjni i ci czytnikowi. Nie byłoby w tym absolutnie niczego złego, gdyby nie pewnego rodzaju rywalizacja jednych z drugimi. Na forach internetowych, w rozmowach prywatnych, na uczelni czy w pociągu, czytałam i słuchałam mnóstwa różnych wypowiedzi na temat czytników, ich plusów i minusów. Ze smutkiem zauważyłam, że powstanie tej nowinki technicznej podzieliło fanów czytelnictwa, którzy odczuwają chęć udowadniania sobie, że oni kochają książki bardziej. Brzmi dziwnie, prawda? 
Mam wrażenie, że często w sporze tradycjonalistów i czytnikowców wcale nie chodzi o to, która forma czytania jest wygodniejsza, a o wzajemne przekonywanie siebie, że czytając tradycyjne książki kocha się je bardziej i czytając na czytnikach jest się rozsądnym człowiekiem, a nie bibliofilem. 
Nie trzeba lubić czytników, oczywiście. Należy jednak wziąć pod uwagę, że ludzie posiadający czytniki również kochają książki i podchodzą do nich z szacunkiem. Czytnik w ręce nie oznacza od razu, że macie do czynienia z barbarzyńcą! I w drugą stronę - jeśli ktoś nie lubi i nie chce mieć czytnika, nie postrzegajmy go od razu jako bibliofila i fanatyka stron, a nie treści. 

Jak wygląda prawda?




Uwielbiam książki. Uwielbiam to, jak wyglądają, jak trzyma się je w dłoni, jak pachną i jak miło przewraca się strony w świetle leniwego niedzielnego popołudnia. Owszem, te uczucia nie są mi obce. A jednak czytnik mam i z niego korzystam. Jedno drugiego absolutnie nie wyklucza - nie przestałam książek kupować, wręcz przeciwnie. Nabywam obfite ilości nowych egzemplarzy i cieszę się nimi kiedy tylko mogę. Zmieniło się jedynie to, że książek nie wypożyczam. Nie latam już z wywieszonym językiem do bibliotek i nie wychodzę z nich z wielką torbą, która łamie mi kręgosłup. To jedna rzecz.
Druga jest taka, że istnieją książki zwyczajnie zbyt grube, by wozić je w torbie i nosić wszędzie, gdzie oczy poniosą. Dużo wygodniej jest taką grubaśną pozycję czytać w domu w formie tradycyjnej, a poza domem na czytniku.
Oczywiście wciąż uwielbiam czytać książki tradycyjne i czytam ich sporo, ale nie mogę powiedzieć, by czytnik był niewygodny i niesprawny. Oczy naprawdę się nie męczą, urządzenie jest niewielkie, trzymam je jedną dłonią; jest lekkie, mieści się do każdej mojej torebki. Mój Kundel może pomieścić ponad tysiąc pozycji, co jest ogromnym plusem właśnie na studiach, kiedy pracujecie na wielu różnych książkach i potrzebujecie mieć je wszystkie pod ręką. 


A co wy sądzicie o czytnikach e-booków? Macie? Lubicie? Chcielibyście mieć? A może nie lubicie i uważacie, że są zbędne? Piszcie koniecznie, chętnie podyskutuję.


Pozdrawiam Was znad kubka parującej herbaty miętowej!
O, mój kot mówi Wam soczyste "cześć" :) 



12 komentarzy:

  1. moje początkowe nastawienie do e-book'ów było totalnie takie samo. Choć zdecydowałam się na e-book'a, gdy na wakacje rodzice pozwolili wziąć mi 2 książki (2 tygodnie i 2 książki??? 2 tyg = 14 dni = 14 książek + podróż) i ani jednej więcej :P po powrocie od razu zaopatrzyłam się w czytnik, bo mogę mieć pełno książek, które prawie nic nie ważą, ani nie zajmują miejsca w porównaniu z tradycyjną książką. Choć tradycyjne książki uwielbiam Najbardziej te stare, które mają zapach starych wysłużonych stron, czytanych przez wiele osób.
    pozdrawiam serdecznie :)
    http://zwariowana-ksiazkoholiczka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja do ebooków przekonałam się niedawno. Niektóre książki nawet wygodnie się czyta w ten sposób, szczególnie w zatłoczonym pociągu rano!

    OdpowiedzUsuń
  3. E-booki czytam na tablecie, jednak zastanawiam się nad przejściem właśnie na Kindle'a bądź inny czytnik.
    Książki papierowej zdradzać nie zamierzam, jednak jest kilka naprawdę mocnych stron książek elektronicznych. Postanowiłem pójść na kompromis: za dnia czytam książki tradycyjne, a nocą (z racji, że są wakacje) okupuję tableta, dzięki któremu nie muszę wstawać z łóżka i zapalać/gasić światło w pokoju ;) Niby drobne udogodnienie, ale jednak jakieś.
    Niedawno skończyłem czytać "Grę o Tron". Woziłem ją nawet ze sobą do szkoły, tomisko siedziało w moim plecaku cały dzień... W tej sytuacji też nie pogardziłbym e-bookiem, bo to jednak spore obciążenie, zwłaszcza gdy ma się przy sobie kilka podręczników. Teraz jestem w liceum i wolę nie myśleć, co będzie na studiach. Czytnik czy tablet będą chyba moimi codziennymi kompanami niczym telefon w kieszeni, bez którego nie wychodzę z domu ;)
    Jestem jednak bardzo przywiązany do wydań papierowych i również nie wyobrażam sobie całkowitego odrzucenia ich. Nie tędy droga. Dlatego mój stosunek do książek tradycyjnych i elektronicznych to sprawiedliwe 50/50 ;)

    Ohoho, rozpisałem się jakbym pisał post u siebie :D I na ten temat pewnie przyjdzie czas, bo jest on aktualnie na czasie ;) Bardzo podoba mi się twój blog i z pewnością będę zaglądał tu często, zwłaszcza, że dodaję go do Obserwowanych :)
    Pozdrawiam serdecznie!
    revievv

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś nie jestem przekonana do czytania na urządzeniach elektronicznych, bo książka będzie ze mną przez kilkadziesiąt lat a ono może się zepsuć w każdej chwili.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja w tej chwili czytam tylko książki w wersji elektronicznej, ciężko by było przy pełnej torbie targać ze sobą dodatkowo książkę, a coś do czytania muszę mieć zawsze ;) Jak się skończy można od razu zacząć następną nie ryzykując, że zostaniemy bez żadnej lektury, do tego dochodzi oszczędność na kserowaniu notatek.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mieszkam za granicą, więc czytnik zapewnia mi szybki dostęp do polskich wydań. Te kilka lat na obczyźnie, zanim pojawiły sie czytniki, wspominam jako literackie pustkowie. I czekanie po kilka tygodni na paczkę z merlina pełną książek, które pochłaniałam w kilka dni. Czytnik to fantastyczny wynalazek :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Sam na początku byłem negatywnie nastawiony do czytników, twierdziłem, że nic nie jest w stanie zastąpić papierowego wydania.
    I nadal tak jest, ale... Czytanie ebooków jest bardzo wygodne i praktyczne. Na razie czytam tylko na tablecie, ale planuję zakup czytnika. Nic tak nie ułatwi życia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja początkowo też byłam negatywnie nastawiona do czytników, ale koniec końców mam i swój. Niestety, bez technologii epapieru, ale jak na moją częstotliwość użytkowania nie jest to problem - czasami przeczytam ebooka, wrzucę notatki do powtórzenia na zajęcia lub książkę, której nie chce mi się tachać w torbie :D
    Mimo wszystko jestem zwolenniczką papierowych książek - lubię mieć je w ręce, czuć ich zapach; wręcz czyta się lepiej, mając wydanie papierowe! :) Zresztą może ma na to wpływ fakt, że jestem wzrokowcem - nawet notatki z zajęć przepisuję na kompa (mimo że mój charakter pisma jest dość czytelny), a później drukuję, zamiast czytać z ekranu - tylko tak zyskuję pewność, że wszystko weszło do głowy na egzamin ;-)
    A tak swoją drogą - studentką jakiej filologii jesteś? Przybijam piątkę z odległej krainy filologii słowiańskiej i pozdrawiam cieplutko! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. ja również Cię pozdrawiam z nie tak znowu odległej krainy filologii polskiej :) niedaleko nam do siebie!

      Usuń
  10. Początkowo miałam bardzo negatywne nastawienie do czytników i powiem szczerze, że nie wzbudzały u mnie zaufania. Wolałam zwykłe, wypróbowane książki, a nie jakieś cholerne wynalazki.
    Wszystko się zmieniło, gdy musiałam się przeprowadzić, bo w nowym miejscu nie mam tyle przestrzeni co wcześniej i po prostu musiałam pozbyć się sporej części mojego księgozbioru. A że czytanie uwielbiam, no to nie miałam wyjścia i przerzuciłam się na czytnik. I w zasadzie teraz jestem z tego bardzo zadowolona - wielokrotnie musiałam dźwigać w torebce grube, nieporęczne książki, które tylko wykańczały mi ramiona i kolejne paski od torebek, a teraz nie ma takiego problemu - i ze względu na rozmiar, i ze względu na wagę. :)

    OdpowiedzUsuń

www.przekartkuj.blogspot.com