piątek, 6 września 2013

mucha z podmiejskiego śmietnika- 10.07.2013

Cześć! W Poznaniu szaleją niemożliwe upały, zatem zamiast omdlewać z przegrzania błąkając się po szarym mieście, uciekłam do domu rodziców, by pod ogrodowym parasolem przeczytać kolejną książkę. Dziś mam dla Was kolejną klasyczną pozycję- Nanę Zoli.








Kocham Zolę. Ubóstwiam całą francuską szkołę naturalistyczną, lecz to właśnie od Zoli moja pasja się zaczęła. Nanę czytałam po raz drugi, ponieważ męczyła mnie ta pozycja, do której zabrałam się jako wówczas nastoletnia dzierlatka bez gustu i literackiego smaku. Chciałam Nanę poznać znów, spojrzeć na nią świeżo i na nowo przemyśleć pewne tematy z tą książką związane.


Nana to książka o nastoletniej kurtyzanie, która podbija i bez odrobiny litości depcze męskie serca. Nana jest uosobieniem zgnilizny moralnej XIX-wiecznego Paryża. Poznajemy ją na deskach teatru („powiedz Pan lepiej burdelu”), kiedy to odnosi niebywały sukces. Mimo braku talentu rozkochuje w sobie męską część widowni- zdaje się być ucieleśnieniem męskich żądz. Z loretki staje się  rozchwytywaną kurtyzaną. Za towarzystwo Nany płacono olbrzymie kwoty, rujnowano majątki, tracono pozycję. Rozpieszczona kobieta, niczym straszliwa zaraza, dziesiątkuje miasto: pożera każdego, kto się w niej zauroczy, a warto wspomnieć, że szaleją za nią wszyscy.
Mimo absolutnej miłości do pisarstwa Zoli, muszę wytknąć kilka mankamentów. Me serce krwawi, jednak należy zaznaczyć, że Nana zdecydowanie nie jest najwybitniejszą powieścią (Germinal! Germinal!) tego doskonałego pisarza.


Nana jest postacią nieco papierową. Zola bardzo pragnął, by czytelnik poczuł do kurtyzany niechęć i wstręt. Tak bardzo pragnął, że stworzył postać z samych negatywów. Nana po prostu nie ma zalet. Starannie oglądałam jej charakter ze wszystkich stron, i niestety- nic dobrego w niej nie ma. Pogardza wszystkim i wszystkimi: mężczyznami, kobietami, loretkami, biedotą i bogaczami. Nie szanuje cudzego życia, rodziny, pieniędzy, miłości, przyjaźni. Jest zepsutą, zachłanną młodą kobietą, która pozbawiona jest sumienia i litości dla tych wszystkich nieszczęśników, których gubi. Nawet miłość do syna była kaprysem. Nic nie było na poważnie. „To koniec, kotku, zmykam!”.
Ta książka nosi w sobie cechy literatury tendencyjnej. Nie mamy lubić Nany, musimy nią gardzić. Nikłe niteczki współczucia Zola sumiennie przecina opowiadając nam kolejną historię, która jednoznacznie dowodzi, że z tej Nańci to niezła szuja była.


W Nanie nic nie zaskakuje. Poza złymi cechami, które są niesamowicie zaakcentowane, postać jest pusta. Czytając miałam wrażenie, że w tej kobiecie żyje olbrzymia tarantula, która zjadła już wszystko, co mogło się tam kiedyś znajdować. Zola pozbawił Nanę inteligencji, talentów, mądrości życiowej, wrażliwości i całego człowieczeństwa.
Kolejny mankament to kompozycja. Na początku powieści fabuła niesamowicie się rozwleka, nie dzieje się nic interesującego. Poznajemy natomiast całą masę nazwisk, która jest na tyle przytłaczająca, że utrudnia czytanie. Imiona mylą się z funkcjami i cechami charakteru. Istny galimatias i nerwowe cofanie się do poprzednich stron, by na nowo rozeznać się w nazwiskach. Na końcu książki bieg wydarzeń szalenie przyspiesza, wszystko dzieje się nagle i bez obfitych opisów. Jakby czytało się dwie różne książki.


Jest oczywiście cała masa dobrze napisanych scen, o których można później żywo dyskutować i rozsmakowywać się w ich artyzmie. Zola jak zwykle świetnie radzi sobie z ludzką słabością i upadkiem. Mistrz brzydoty i naturalizmu z uśmiechem na twarzy podtyka czytelnikowi pod nos niewygodną prawdę o nim samym.


Nanę czyta się dość ciężko. Ta postać męczy, ma się ochotę zrobić duży rozbieg, wcisnąć się między karty książki i zrobić z nią porządek. Mimo wszystko lubię tę pozycję. Teatralny światek, bogate rodziny, erotyczna rozpusta do granic możliwości…to ma swój smaczek! I może wciągnąć.
Książka zawiera także wątek homoseksualny- Nana ma (o ironio) utrzymankę. Jest to jednak bardzo nieciekawie nakreślony wątek- Zola potraktował go zupełnie tendencyjnie i opluł safijski związek.
Polecam tę pozycję- bo Zola, bo tematyka, bo surowy naturalizm. Ale moje serce wciąż należy do Germinal, gdzie autor dał niesamowity popis swego kunsztu.



 
Na zakończenie moja Nanowa zakładka ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

www.przekartkuj.blogspot.com