Hej! Chwilkę mnie nie było, ale już jestem i mam dla Was książkę, która
swego czasu stała się bestsellerem i cieszy się dużą popularnością.
Będąc na szybkich żywnościowych zakupach w naszym Tesco 24 (dar
niebios!), trafiłam na dość obficie zaopatrzoną półkę z książkami. Wśród
znanych i nieznanych pozycji trafiłam na tę i postanowiłam zaprosić ją
do mojej skromnej biblioteczki. Przyznam, że nie słyszałam o niej
wcześniej i kupowałam w ciemno. Przed państwem Cień wiatru.
Książka nie wygląda już zbyt estetycznie, gdyż wraz z ceną jedenastu
złotych nie otrzymujemy zdumiewającej jakości. Okładka jest wykonana z
miękkiego papieru, który mnie się jak szalony. No cóż, bardzo tanie
wydania tak już mają.
Cień wiatru połknęłam w chwilkę, pewnie za sprawą bardzo
intrygującego i nieco mrocznego klimatu. Zupełnie zauroczyłam się
motywem, od którego zaczyna się ta powieść (powieść! czaisz, P.?
heheszki)- czy może istnieć gdzieś na świecie piękniejsze zestawienie
słów niż „Cmentarz zapomnianych książek”? Nie sądzę.
Właśnie w miejscu o tak urokliwej nazwie główny bohater- Daniel (do
którego absolutnie wszyscy i absolutnie zawsze zwracają się „Danielu”.
Irytujące!)- odnajduje pewną zapomnianą (a jakże) powieść tajemniczego
autora. Daniel postanawia zgłębić historię książki, a przede wszystkim
człowieka, który tę powieść napisał. I tu właściwie kończy się mój opis,
bo uważam, że powiedzenie czegokolwiek więcej będzie wstrętnym i
śmierdzącym spoilerowaniem. Historia jest niesamowicie złożona i
wielowątkowa, ale wydaje mi się, że prawdziwą przyjemnością będzie
właśnie odkrywanie każdego po kolei.
Cóż mogę rzec, spodobało mi się. Książka mnie wciągnęła, naprawdę
zaintrygowała i uczyniła mnie swym małym niewolnikiem, którym pozostałam
do przewrócenia ostatniej strony. Po prostu musiałam wiedzieć jak to
się skończy.
Od razu mówię, że finał mnie odrobinę zawiódł. Cały ciężkawy i
mroczny nastrój poszedł w diabły, na świat nagle spłynęła łuna
szczęśliwości i wręcz naiwnych happy endów. Nie spodobało mi się to, bo
rozwiało mi nieco szczególny klimat tej książki.
Nie chcę pisać o wiarygodności fabuły, bo to nie jest książka, w
której prawdopodobność zdarzeń byłaby walorem. Uważam, że ta lekka
baśniowość i nierealność są pewnego rodzaju smaczkiem, który tworzy
nieco oniryczną atmosferę powieści.
Miałam też wrażenie, że rozwiązanie głównej zagadki było dość łatwe i
logiczne, natomiast wątki poboczne okazały się skomplikowane i nieco
melodramatyczne. Chwilami przez głowę przelatywało mi „no tu już stary
przesadziłeś”. Autor bardzo chciał nagmatwać i wzruszyć czytelnika,
przez co można w książce odnaleźć odrobinę wątków rodem z telenoweli.
Być może ma tu zastosowanie zasada „im więcej ulepszeń, tym łatwiej coś
spieprzyć’.
Postacie są napisane w miarę dobrze i wiarygodnie, jednak niektórym
niestety brakuje jakiegoś charakterku i pazura (np. ojciec Daniela-
uosobienie świętości i cierpliwości).
Ja tę książkę polecam. Mimo wszystko historia jest ciekawa,
wciągająca i dość unikatowa. Brakowało mi rozwinięcia wątku o Cmentarzu
(miałam nadzieję, że to będzie jeden z głównych wątków tej książki,
niestety jest inaczej). Jest to lekkie (jednak autor nie obraża
intelektu czytelnika bezmyślną papką) i interesujące czytadło na leniwe
popołudnia.
Książkę zdecydowano się udekorować klimatycznymi czarno-białymi
zdjęciami. Nie chcę dyskutować o zasadności tego działania, ale pozwolę
sobie zamieścić moje ulubione zdjęcie z tej książki- kot w
antykwariacie.
P.S. Tytuł postu jest dość niejasny, ale gdybym chciała go wyjaśnić, to
popełniłabym zbrodnię spoileru. Niech to będzie zachęta do przeczytania
tej pozycji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
www.przekartkuj.blogspot.com