niedziela, 15 września 2013


No cześć cześć!
Jesień ruszyła  pełną parą i nawet zdążyłam się już porządnie przeziębić, zatem pora na jakąś jesienną lekturę. Długo przeszukiwałam swoje książkowe zbiory, by wybrać coś odpowiedniego, i znalazłam pozycję, która dość mocno różni się od tych przeze mnie wcześniej opisywanych.
Zapraszam Was na kilka słów o książce "Wszystko, co ważne" Jan Goldstein.










Tę książkę na swojej półce mam już kupę lat. Czytałam ją, kiedy byłam, zdaję się, w gimnazjum. No właśnie, dosyć dawno temu. Byłam niesamowicie ciekawa, jakie będą moje wrażenia, zatem postanowiłam przeczytać ją ponownie. Ten chłodny i szary weekend wydał mi się odpowiednim, więc zasiadłam z kubkiem herbaty i bardzo szybko uporałam się z całą pozycją.
Książka jest krótka, ma 182 strony. Czyta się ją bardzo szybko, co dla mnie nie jest ani wielkim pozytywem ani negatywem (osobiście jednak wolę nieco dłuższe powieści).
Na pierwszych stronach poznajemy Jennifer- młodą kobietę, która usiłuje popełnić samobójstwo. Jej usiłowania nie przynoszą rezultatów, zostaje odratowana i przewieziona do szpitala. W tym momencie zostaje nam przedstawiona babcia głównej bohaterki. Jest to rzutka starsza pani, która mimo swego wieku jest niezwykle przebojową i pomysłową osobą. Zależy jej na wnuczce i z całego serca pragnie ją uratować. Jej przeciwieństwem jest ojciec Jennifer, Barry. Barry jest bogatym dupkiem z manią wielkości i chęcią rządzenia wszystkim i wszystkimi.
Po nieudanej próbie samobójczej Jenn ma da wyjścia: albo da się osadzić w szpitalu (tak chce Barry, który lubi najwidoczniej wszystko załatwiać za pomocą pieniędzy, ale za to bez swego czynnego udziału), lub udać się ze swoją babcią do NY i tam dać się leczyć poprzez rodzinną bliskość (tak chce babcia, która wierzy, że miłość jest w stanie wyleczyć wszystko, nawet depresję). Ostatecznie Jennifer wybiera opcję wyjazdu z babcią. Od tej pory rozpoczyna się walka o życie Jennifer, która dręczona czarnymi myślami, w każdej chwili może uciec od babci i zaprzepaścić swoją szansę na życie.

Książka jest z gatunku tych pozytywnych i podtrzymujących na duchu. Autorka Wszystkiego, co ważne przekazuje czytelnikowi duży ładunek pozytywnej energii i nadziei, że wszystko będzie dobrze.
No właśnie, ta książka jest jak powiedzenie komuś wszystko będzie dobrze. Jednym takie pocieszenie wystarczy i będą się dzięki niemu czuli lepiej, a inni poczują się zignorowani i pozostawieni sam na sam z własnym problemem. Tak samo jest w tą pozycją.
Dla jednych będzie przyjemną i dającą nadzieję lekturą, która pomoże im odbić się od dna i spojrzeć na świat pozytywniej, a dla innych będzie po prostu zbyt...łatwa. Ja chyba zaliczam się do tych drugich innych, którzy jednak oczekują od książki czegoś nieco ambitniejszego.
Najsłabszym punktem tej książki jest jej odrealnienie. Wszystko dzieje się w tempie ekspresowym, depresja zdaje się tylko niewielką przeszkodą i chorobą w rodzaju przeziębienia. Babcia prowadzi swoją terapię w tempie błyskawicznym, a wnuczka bardzo szybko pozbywa się lęku i niechęci do czegokolwiek. Sądzę, że forma nie pasuje tutaj do treści. Książka jest chyba zbyt lekka jak na tematykę, którą porusza.

Wszystko, co ważne jest pozytywną i lekką książką, którą można przeczytać w jedno popołudnie. Mnie niestety nie zachwyciła i po przeczytaniu jej odczuwałam lekki niedosyt.


Możecie polecić mi jakieś ciekawe pozycje na jesienne wieczory? Piszcie koniecznie! :)




Ponieważ nie zrobiłam w ostatnim czasie żadnego inspirującego zdjęcia, to poczęstuję Was piosenką, do której pisałam tę notkę. Mam nadzieję, że się Wam spodoba :)





1 komentarz:

  1. Nie dość, że fajnie piszesz o książkach, to jeszcze kolorowe paznokcie przemycasz na fotkach. Super :)

    OdpowiedzUsuń

www.przekartkuj.blogspot.com