Cześć i czołem.
Jak u Was z samopoczuciem? U mnie świetnie. Wreszcie nadchodzi
jesień, moja ukochana pora roku. Bardzo nie lubię upałów i lata, a
jesienią czuję się wręcz znakomicie. Jestem zakochana w deszczowych
dniach i grubych wełnianych swetrach. A Wy? Lubicie tę porę roku?
Dzisiaj przygotowałam dla Was recenzję książki, która na stronie lubimyczytać.pl otrzymałą wiele negatywnych ocen. Przed Wami Wilgotne Miejsca Charlotte Roche.
Na tę książkę wpadłam przypadkiem w Empikowych czeluściach. Przeglądałam
różnorakie pozycje w poszukiwaniu tej, którą zapragnęłabym mieć w
swojej kolekcji. Wilgotne miejsca przyciągnęły moją uwagę swoją
okładką i tytułem. Informacje zawarte na odwrocie książki również
należały do tych z gatunku intrygujących i zadziwiających. Dodatkowym
plusem był fakt, że Wigotne zostały wydane przez Czarną owcę, jedno z moich ulubionych wydawnictw.
(zdjęcia przy sztucznym świetle wyszły fatalnie i nie widać opisu,
który chciałam Wam pokazać. Postanowiłam więc po prostu go przepisać.
Higieny nie poważam. Osiemnastoletnia Helen leży po nieudanej
depilacji intymniej na odziale wewnętrznym szpitala Maria Hilf. Poświęca
się tam badaniom tych części swojego ciała, które zwykle uchodzą za
niedziewczęce. Wilgotne miejsca opowiadają cudownie nieskrępowanaą
historię bohaterki równie zmysłowej, co wrażliwej i kruchej.)
Książkę koniec końców kupiłam (na tych samych zakupach nabyłam znaną
Wam już Masłowską i jej koty). Przeczytałam ją od razu po zakupie. Było
to kilka miesięcy temu, dlatego przeczytałam ją ponownie- chciałam sobie
odświeżyć tę książkę i przy okazji opisać ją dla Was na blogu.
Główną bohaterką Wilgotnych miejsc jest Helen. Zacznę omówienie tej
książki w sposób niestandardowy. Zacznijmy od wymienienia tego, co Helen
lubi, a czego nie lubi. Dziewczyna lubi siebie. W przypadku naszej
Helen lubienie siebie to coś innego niż samoakceptacja- Helen lubi swoje
ciało. Można powiedzieć, że jej ciało jest dla niej powierzchnią do
badań, eksperymentów i obalania mitów. Jest żywo zainteresowana tym, co
dotyczy jej cielesności. Helen lubi seks. Nie ma w niej cienia pruderii i
wstydu. Lubi uwodzić i zdobywać mężczyzn, lubi swoje śmiałe fantazje.
Seks to hobby i zainteresowanie. Poza seksem ma jeszcze jedno- uprawa
owoców awokado.
Helen nie przepada za higieną. Uważa, że higiena jest często
przesadzona i, co tu dużo mówić, zbędna. Helen nie lubi być twarzy, nie
lubi podcierać się i myć rąk po wizycie w toalecie, nie lubi się golić.
Nie lubi też tego, że jej rodzice się rozwiedli i nie są już razem.
To jest właśnie w tej książce najważniejsze. Relacje z rodzicami,
samotność, brak poczucia bezpieczeństwa i opuszczenie. Oczywiście, ta
pozycja nie jest wielostronnicową tyradą dziecka rozwodników. Ten temat
jest jakby drugim dnem, czymś trochę ukrytym, co nie od razu rzuca się w
oczy. Dużo łatwiej skupić się na wierzchnim okryciu tej pozycji-
ohydzie. Celowo wybrałam to słowo, gdyż to właśnie ono w recenzjach tej
książki przewija się najczęściej. Wiele osób było zniesmaczonych,
zdegustowanych i zgorszonych przygodami Helen.
Dla mnie ta książka była niejako odczarowaniem mitycznej
dziewczęcości. Nie znajdziemy tu wstydliwej i zahukanej dziewuszki,
która wstydzi się swojej intymności, a swoje ciało uważa za dziwne i
grzeszne. Będziemy zawiedzeni, jeśli w tej książce poszukujemy
nastolatki, która z rumieńcem na twarzy przebąkuje o pierwszych
orgazmach i próbach masturbacji. Helen to też nie królewna z drewna i
idealna panienka z okienka- rozbija w drobny mak mrzonki o tym, że
dziewczynki kupy nie robią.
To całe odczarowanie dzieje się na naszych oczach. Autorka nie
przebierała w słowach, nie bała się prowokować czytelnika śmiałymi i
bezkompromisowymi opisami. Mam wrażenie, że sama Roche zdawała sobie
sprawę, że część czytelników już po kilku stronach rzuci jej książkę w
kąt i szepnie z obrzydzeniem „ochyda, tego powinni zakazać” (prawdziwy
komentarz anonimowego czytelnika). Uważam, że Roche stawia na świadomego
i wnikliwego czytelnika, którego fala cipek, kutasów, śluzu i kurew
nie zmyli- na czytelnika, który poszpera głębiej i zastanowi się, kim
tak naprawdę jest Helen. Dlaczego ma taką awersję do higieny? Bo jest
niechlujną małolatą, czy też może dlatego, że jej matka lubi się pucować
i czyścić, a sama Helen ma do niej olbrzymi żal i nie chcę być do niej w
żadnym stopniu podobna? Dlaczego poddała się sterylizacji? Dlatego, że
jest nieodpowiedzialną małolatą, czy może dlatego, że nie chce
skrzywdzić żadnego dziecka tak, jak ją skrzywdzili jej rodzice?
Całkiem spora część osób nie dotrze do tych głębszych warstw utworu.
Nie można ich jednak za to winić- książka napisana jest naprawdę bardzo
prowokacyjnie. Mnie samej nie obrzydziła, bo lubię czytać takie lekko
pokręcone rzeczy, ale zdaję sobie sprawę, że nie każdy taką pozycję
zniesie.
Mnie z Helen łączy niewiele poza tym, że tak samo jak ona, kiedyś psiknęłam sobie w twarz gazem paraliżującym. Mimo to spodobała mi się ta książka i zamierzam kupić kolejną pozycję tej autorki- Modlitwy waginy.
Nie polecam wilgotnych miejsc osobom, które łatwo się
obrzydzają i wolą widzieć kobiety jako delikatne i odczłowieczone nimfy.
osobom, które lubią czasem zagłębić się w coś bardziej
niestandardowego, szczerze polecam i życzę miłej lektury
Jak zwykle na koniec odrobina prywaty
ulubieniec ostatnich miesięcy pan szpinak i pan naleśnik. najlepsze na całym świecie! Lubicie szpinak?
Gratuluję przenosin na blogera. :P
OdpowiedzUsuńI nominuję Cię też do nagrody Liebster Blog Award.
Pytania znajdziesz tu: http://pokaz-slowa.blogspot.com/2013/09/liebster-blog.html
Ohyda przez ch? Ech, 'chumaniści'...
OdpowiedzUsuń